8.20.2014

01.02 Party



„Jedno twoje słowo…”

Ustaliśmy przed wielkim, fioletowym budynkiem. Światła uliczne oświetlały długą kolejkę imprezowiczów czekających, aż dwóch wielkich ochroniarzy przepuści ich przez, wielkie mosiężne drzwi. Budynek miał na oko 10 pięter. Pomiędzy okna wisiał duży, różowy neon z napisem K72. Mats złapał mnie za rękę i zamiast iść w stronę wejścia, weszliśmy w ciemną uliczkę. Nie powiem, w pierwszym momencie przestraszyłam się. Wiedziałam, że z Matsem jestem bezpieczna, jednak ciemność która nas ogarniała przyprawiała mnie o dreszcze. Z daleka ujrzałam czerwone światło. Jak się okazało, oświetlało ono tylne wejście do klubu. Przed wejściem stał mężczyzna palący papierosa. Uśmiechnął się do nas i otworzył drzwi, życząc udanej zabawy.   Znaleźliśmy się w korytarzu który prowadził jak się okazało na schody. Były to schody przeciw pożarowe na piętro z pokojami.  Wsiedliśmy do windy po prawej stronie. Humo nacisnął przycisk z numerem 10 i jechaliśmy.
-Stwierdzam, że wejście do tego klubu jest popieprzone.
Chłopak zaczął się śmiać.
-Uwierz, jest warto.
Muzyczka ucichła i winda zatrzymała się. Na szczęście. Nienawidzę wind.   Piętro na którym się znaleźliśmy było wielkie. Po lewej  stronie długi bar. Po prawej zaś białe kanapy i czarne stoliki. Na środku parkiet. Jednak największe wrażenie robiła wielka oszklona ściana z wejściem  na średnich rozmiarów taras.  Nie było tu wiele osób. Z łatwością dostaliśmy się do stolika, gdzie czekali na nas znajomi Matsa. Szybko się sobie przedstawiliśmy. Był tam przyjazny grek Sokratis, dowcipniś Roman, przystojny Turek Nuri, Kuba wraz z żoną Agatą,  uśmiechnięty Łukasz wraz z żoną Ewą oraz blondyn o zniewalającym uśmiechu o imieniu Marco.  Wszyscy byli bardzo sympatyczni, a z Ewą i Agatą świetnie się dogadywałam. Przynajmniej tak mi się wydawało.
 Po około dwóch godzinach śmiechu i rozmów poszłyśmy z dziewczynami tańczyć.  Po chwili dołączyli do nas Mats, Łukasz i Roman. Wygłupialiśmy się i żartowaliśmy, w skrócie świetnie się bawiliśmy.
-Zatańczymy ?  - usłyszałam głos za sobą. Jak się okazało należał do Nuriego. W sumie co mi szkodzi.
-Ok.
Przetańczyliśmy kilka piosenek, rozmawiając. Nuri okazał się jeszcze fajniejszy niż sądziłam.  Nagle zaczęła lecieć wolna piosenka. Oplotłam rękami kark chłopaka, a jego ręce powędrowały na moją talię. Bujaliśmy się w rytm muzyki.
-Świetnie tańczysz . –mruknął mi do ucha.
-Dzięki. Ty też nie najgorzej.

Piosenka się skończyła i podeszłam do baru zamówić nowego drinka. Za barem stał wysoki brunet o piwnych oczach.  Złożyłam zamówienie kiedy podszedł do mnie Mats.
-I jak, podoba ci się ?
-Ale kto ?
-Chciałem zapytać o imprezę, ale widzę, że ty myślisz o kimś. I jeżeli mnie nie myli to kilka ostatnich piosenek przetańczyłaś z Nurim więc rozumiem, że to on zaprząta twoje myśli.
Uśmiechnęłam się i dałam mu kuksańca w bok.
-Przestań.
Odebrałam mojego drinka i poszłam na taras.  Tam stał Marco. Opierał się o barierkę. Podeszłam do niego. Wyglądał na zamyślonego. Postanowiłam rozpocząć rozmowę.
-Piękny widok.
Chłopak spojrzał na mnie i uśmiechnął się.
-Tak, Dortmund nocą wygląda pięknie.
Faktycznie. Dortmund był ślicznie oświetlony nocą. Rozmawiałam z Marco dość długo, aż zrobiło mi się chłodno mimo , że miałam skurzaną kurtkę .Chłopak gdy to zobaczył podał mi swoją marynarkę.
-Załóż, będzie ci cieplej. –poprosił.
-A tobie będzie zimno. –protestowałam.
-Przestań Em. Załóż ją, albo sam ci ją założę.
Niechętnie założyłam marynarkę. Pachniała pięknie. Pachniała nim. 
Marco uśmiechnął się uroczo. Ma taki piękny uśmiech. Miałam mu podziękować, gdy nagle pojawił się Nuri. Rzucił się z pięściami na Marco.
-Zostaw ją. –krzyknął.
-Nuri przestań.
Jak na zawołanie pojawił się Mats. Odciągnął Nuriego od Marco i zawołał Kubę i  Romana.
-Chłopaki zabierzcie go. Chyba trochę przesadził. –machnął Hummels.
Kuba i Roman wyprowadzili turka z klubu. Byłam zaskoczona jego zachowaniem. Jak on mógl żucic się na Marco  ? Wydawło się, że są przyjaciółmi. Podeszłam do Reusa.
-Nic ci nie jest ?
-Nie
Z nosa ciekła mu krew.
-Na pewno wszystko w porządku ?
-Tak Em, nie martw się. Tylko trochę mi zaszumiało. Już w porządku.
-Mam nadzieję. Chodź wyczyszczę ci to.
Złapałam go za rękę i zaprowadziłam do damskiej toalety. Usłyszeliśmy ciche jęki, na co oboje zaśmialiśmy się.
-Nie przeszkadzajmy im. Chodźmy do drugiej.  
Znów obdarzył mnie tym swoim specjalnym uśmiechem.
Poszliśmy do drugiej toalety, gdzie na szczęście nikogo nie było. Wyciągnęłam z torebki chusteczki i zamoczyłam w zimnej wodzie. Dotknęłam delikatnie ranę Marco i starłam krew.
-Gotowe. Nie bolało ?
-Z taką pielęgniarką jak ty nigdy nie boli. 
Założę się, że moja twarz wygląda jak burak. 
-Jesteś słodka gdy się rumienisz.
Teraz to na pewno jestem czerwona.  



*MARCO*


Impreza trwała do rana. Była około trzecia może czwarta. Nie wiem, mało mnie to obchodziło.  Wiem tylko, ze Emily jest wspaniałą dziewczyną. Ładna, inteligentna, zabawna. Po prostu ideał.  Zastanawiam się tylko o co chodziło Nuriemu. Może między nimi jest cos więcej ? Nie wiem. Mats zbierał chłopaków, którzy dzisiaj nieźle popili.
-Kto zawiezie Kubę ? Agata pojechała z Ewą.
Humo patrzył na nas.
-Stary zawieź go, a ja zaprowadzę Em. Mam po drodze, nie martw się.
Hummels spojrzał na mnie wdzięcznie.
-Dzięki, nie wiem co bym bez ciebie zrobił. Pilnuj jej inaczej Klopp urwie mi jaja. –zażartował.

Wziąłem Em pod rękę i wyszliśmy z klubu. Dziewczyna była lekko wcięta, z resztą tak samo jak ja. Śmialiśmy i żartowaliśmy przez całą drogę. Świetnie się z nią czułem. Doszliśmy pod jej dom.
-Dziękuje – powiedziała
-To ja dziękuję za ten świetny czas.
Uśmiechnęła się i pocałowała w policzek.
-Pa Marco
-Pa Emily. 


Wszedłem do mieszkania i zakluczyłem drzwi. Od razu poszedłem pod prysznic. Przez ten spacer z Emily wytrzeźwiałem. Uśmiechnąłem się na samą myśl o dziewczynie.  Jest taka ładna. Ubrałem czyste bokserki i położyłem się do łóżka. Przed zaśnięciem wstawiłem tweet.





Nie musiałem długo czekać na odpowiedź.


 ----
Za nami rozdział 2. Wygląda całkowicie inaczej niż w pierwszej wersji. Przede wszystkim jest dłuższy. Mam nadzieję, że wam się podoba. Piewrwsze starcie Marco vs. Nuri.  
Miki 

8.15.2014

Tłumaczenie

Przepraszam, że nie ma kolejnego rozdziału. Miałam go dziś wstawiać jednak   nie mogę go znaleźć. Kończyłam go 2 dni temu i zapisałam, a teraz go nie ma. Zniknął. Nie wiem gdzie jest. Jestem załamana. Na samą myśl, że muszę go napisać ponownie....ugh. Nie ważne. Nie wiem kiedy wstawię 2 rozdział . Jak nabiorę ochotę na napisanie go od nowa.  

8.01.2014

01.01 Meeting

"Przeszłość nas pożera, powoli i pomału." 


Ciągnę moją walizkę w stronę kawiarni, gdzie powinien czekać na mnie mój ojciec. Nie śpieszę się. Nie chcę tego spotkania. Nie chcę go widzieć. Tym bardziej z nim żyć. To będą trzy miesiące męki. Nienawidzę go. Powinnam przygotowywać najnowsze zdjęcia na wystawę, a nie być tu. W Dortmundzie.  Miejscu od którego uciekam od siedmiu lat. Kiedyś to miejsce było dla mnie wszystkim. Dziwne, że można znienawidzić coś co się kocha przez jedną osobę. Widać można. Jestem tego najlepszym przykładem.
Przybliżyłam się znacznie do umówionego miejsca. Przez lotnisko przechodziło wiele osób, jednak jedna przykuła moja uwagę. Wysoka postura.  Blond włosy w nieładzie. Odwróciła się w moim kierunku.  Kilkudniowy zarost. Czarne okulary. Na mój widok uśmiechnął się szeroko. Jurgen Klopp we własnej osobie. Mimowolnie delikatnie się uśmiechnęłam. Nie widziałam go siedem lat. Jednak szybko wstąpiła we  mnie ponownie niechęć. 
-Emily, kochanie. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że cie widzę. Witaj w domu.  – rozłożył ręce w geście powitalnym. Co on sobie myśli, że po tym wszystkim  rzucę mu się w ramiona.  Chyba coś mu się pomyliło.
-Hej – mruknęłam.
-Daj swoją walizkę. Na pewno jesteś zmęczona lotem. – odebrał ode mnie walizkę i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Wyszliśmy na ciepłe promienie czerwcowego słońca.  Podeszliśmy do czarnego opla Insignia, o którego maskę opierał się uśmiechnięty , ciemnowłosy chłopak.
-Mats to jest moja kochana córeczka Emily, Emily przedstawiam ci obrońcę Borussi, Mats’a Hummels’a. – Mats podał mi rękę, uśmiechając się pogodnie. Biło o niego ciepłem.
-Mats pojedzie z nami, po rzeczy. Mam nadziej, że nie masz nic przeciwko ? –teraz mnie o to pyta. Przecież muszę się zgodzić. Nie mam innego wyjścia. Z resztą nawet lepiej, bo nie wiem czy chcę być z nim sam na sam, dodatkowo chłopak wydaje się być sympatyczny.
-Jasne – uśmiecham się.  Jurgen wkłada walizkę do bagażnika, a Mats otwiera tylne drzwi.
-Panie przodem. – uśmiech nie chodzi mu z twarzy. Klopp zmierzył go podejrzanym wzrokiem.  
-Dziękuję – wsiadłam do samochodu, a Hummels tuż obok mnie.  Jurgen zajął miejsce kierowcy i włączył silnik . Ruszyliśmy.
Droga minęła w brew pozorom wesoło. Mats cały czas żartował. Dużo o sobie opowiadał. Te 45 minut drogi do nowego domu mojego ojca minęła bardzo miło.  Świetnie mi się z nim rozmawia. Chyba zostaniemy przyjaciółmi. Mam taką nadzieje . Nie znam nikogo w Dortmundzie.  
Dom przed którym stałam nie należał do najmniejszych.  Wyglądał jak dom przeciętnego bogatszego człowieka. Nic nadzwyczajnego.  Drzwi otworzyła ona.  Ulla Sandrock.  Kobieta dla której mój ojciec poświęcił swoje życie. Szatynka uśmiechnęła się w naszą stronę. 
-Emily cieszę się, że nareszcie mogę cie poznać. – a ja nie. Podeszła do nas. Kolejna uśmiechnięta osoba. Mi nie jest wesoło. Próbowała mnie przytulic, jednak ja wyciągnęłam telefon  i zaczęłam pisać do mamy.  Co ona sobie myśli. Jurgen wziął walizkę i wszedł razem z nią do domu, a ja zostałam z Mats’em sama.
-Widzę , że jej nie lubisz.
-Mój ojciec zostawił nas dla niej. Nie mam powodów żeby pałać do niej miłością. Jednak nie uważam , że to jej wina. To mój ojciec dokonał wyboru.
-Masz rację , chodźmy. – weszliśmy do domu. Cały dom był utrzymany w dwóch kolorach : pomarańcz i brąz.
-Zaniosłem twoją walizkę do twojego pokoju na górze. – już miałam iść na górę, kiedy Mats złapał mnie za rękę.
-Emily może chciałabyś pójść dziś wieczorem na imprezę klubową ?  Poznałabyś zespół i zabawiła się.
-Tak, to dobry pomysł.
-Ekhm. Może najpierw powinnaś mnie zapytać o zdanie ? – ojciec wypiął się.
-Jestem dorosła, nie muszę się nikogo pytać o zdanie.  – rzuciłam mu gorzkie spojrzenie.
-Dobra to będę o ciebie o 20 – uśmiechną ł się Mats.
-Do zobaczenia
-Pa – weszłam po schodach na górę. Nie trudno było znaleźć mój pokój. Miał kremowe ściany, szafę i łóżko w samym centrum,  oraz kilka innych drobiazgów. Co najważniejsze miałam własną łazienkę. Była 16. Postanowiłam zabrać się za rozpakowywanie. Nie nawiedzę tego robić. Zajęło mi to dwie godziny. Zaczęłam przygotowywać się do imprezy. Wzięłam prysznic. Owinięta w puchowy ręcznik, założyłam bieliznę i wybrane przeze mnie ubrania. Zrobiłam makijaż i popsikałam się moimi ulubionymi perfumami. Była 19.45 Zadowolona z siebie weszłam na twitter’a  i okazało się, że Mats mnie obserwuje. Dodatkowo wstawił tweet.


Nie pozostałam mu dłużna.


Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. To pewnie Hummels. Punktualnie. Zeszłam na dół. Mats stał przed drzwiami z granatowej marynarce. Do tego szara koszula i rozdarte dżinsy. 
-Witam panią . – uśmiechnął się.
-Witam pana .
Zapowiada się  świetna impreza.  


--- 

Pierwszy rozdział  za nami.  Długo zastanawiałam się jak rozpocząć tą historię. Wiecie pomysłów wiele, jednak tylko jeden trzeba wybrać. Jeżeli  uważacie, że warto toczy moglibyście polecić tego bloga innym ? Bardzo mi na tym zależy.  Jeżeli jest ktoś chętny zrobić tło na bloga czy zwiastun - piszcie . Kontakt ze mną znajdziecie w zakładce Kontakt.   Wyraźcie swoją opinię na temat rozdziału niżej. 
Miki 

7.12.2014

PROLOG


Czasem musimy robić coś czego nie chcemy...


Patrzę na mamę ze zdziwieniem. Przecież on mnie zostawił, okłamał i  oszukał. 
-Tatusiu dlaczego się pakujesz ? 
-To tylko przejściowe. Za kilka dni wrócę.  
Nie wrócił...kłamca. 
Pomachał mi na pożegnanie. Uśmiechnął się i zamknął drzwi. 
Nigdy nie wrócił. 
Otworzyłam drzwi kawiarni. Usiadłam przy wolnym stoliku koło okna. Podeszła do mnie kelnerka. Uśmiechnęła się szczerze. 
-Co mogę pani podać ? 
-Poproszę sok i babeczkę. 
Kelnerka odeszła a ja spojrzałam za okno. Nagle spostrzegłam coś czego się nie spodziewałam. Mój ojciec siedział z jakąś kobietą w restauracji na przeciwko. To pewnie spotkanie służbowe. Nagle mój ociec wziął ją za ręce, uśmiechnął się i pocałował ją.
Mówił, że tylko nas kocha...oszust.
-Mamo wiesz, że go nienawidzę. 
-Wiem córeczko, ale nie mam wyjścia. Muszę lecieć do Japonii, a nie mogę zostawić cię samą. Nie jesteś jeszcze pełnoletnia.* 
-Za 3 miesiące kończę 22 lata. 
-Za 3 miesiące. Ja muszę lecieć już juro. - przytuliła mnie. 
-Nie wiem czy dam radę. 
-Dasz. Na pewno. To tylko 3 miesiące. Obiecuję, że wrócę na twoje urodziny.   
Niestety. Musze pożegnać się z Seattle. Jutro lecę do Dortmundu. 



---
Kursywa-wspomnienia
*Na potrzeby opowiadania ASPEKTY PRAWNE zostały zmienione
Miki